14 Feb 2010

You So Good Babe czyli It's Parity, Stupid!


























































Pretekstem do napisanie tego posta jest Sade, ktora wydala po 10 latach milczenia nowy album. Niektore jej poprzednie plyty cechowane byly tym, ze w miare uplywu czasu od wydania, przyjemnosc odsluchu wzrastala. Przypominam sobie jak wielkie, pozytywne. zaskoczenie wzbudzilo we mnie odsluchanie Stronger Than Pride blisko dekade po premierze. To konceptualny album. Chi, chi. Nie ukrywam ze sama Sade procz talentu i glosu ma szczescie do muzycznych wspolpracownikow. Bardzo cenie sobie plyte "solowa" bandu Sade, Sweetback You Will Rise 1996 SONY BMG. Nikogo to juz nie obchodzi ale gdyby jednak ktos byl zainteresowany, pewnie jest to odnalezienia. Polecam. Powrot Sade bardzo zacny powrot i nie ma obciachu. Choc Widzialem Sade na zywo u Jonathan Ross. To nie byl ten sam glos. jakby mniej, a przeciez specjalnie duzo tam nie bylo. Ale to moze chwilowa niedyspozycja. Na tydzien przed Sade ukazala sie nowa Corinne Bailey Rae. Znajac Soldier Of Love i sluchajac nowej CBR, ktora na poprzedniej plycie pokazala talent, ale troche rzygac sie chcialo od tego jazzu, narzuca sie ze CBR weszla w buty Sade, ktora znalazla godna nastepczynie. The Sea jest przeurocze i bardzo dobre. Dostala cztery stary w The Guardian i zasluzenie, mogla sie bic o piec, ale jest tam jeszcze troche tego jazzowego mulu z poprzedniej plyty. Definitywnie to najlepszy album z tych ktorych okladki umieszczone, choc nie to jest celem tego wpisu - kto nagral lepsza plyte. Po raz kolejny potwierdza sie ze cierpiacy artysta to wieksza radosc dla odbiorcy. Nie probuje tu byc cyniczny.
Jeszcze w styczniu wyszla nowa Angie Stone. Czysta Zywa Czarna Perwersja. Kocham AS, moze tym razem momentami dydaktycznie za ciezko, ale Angie ma swoja misje i jest wielka, a kazdy jej nowy album to wielka przyjemnosc. Nie prowadze tu zadnych gier slowkami. Archetyp Czystej Zywej Czarnej Perwersji wzbudza moje emocje. Chcialem rowniez wspomniec o N'dambi. Dziewczyna z Dallas, plyta z 2009 wywoluje pozytywne emocje u nieuzbrojonego ucha, troche to nudne jest i stare, ale okladka jest fajna i mozna tego posluchac bez prob samookaleczenia. Na koniec Robin Thicle, ktory nie jest kobieta. Bardzo cenie sobie jego poprzednia plyte. Ta jest troche za bardzo... ale moze juz pisalem o tym? Sprawdze : ) Mysle ze plyta RT musiala sie znalezc w tym zestawie. No bo w koncu It's Parity, Stupid!
Respect!