7 Sept 2010

The Morning After






























































Przeczytalem ze James sprzedal 12 milionow albumow, a ja ciagle nie spotkalem fana. Tylko 12 milonow? Podobno to jedna z najlepszych brytyjskich kapel na zywo. Tym bardziej zaluje nieuczestniczenia na koncercie, choc wyglada na to, ze ten wpis skusi mnie na grudniowy koncert w Glasgow SECC. SECC to calkiem duzy wypas, pragne przypomniec, ze w dalszym ciagu nie spotkalem fana James'a. Wyglada ze chyba mialem pecha, ale moge to latwo zmienic i w grudniu spotkac ich w dawce kikutysiecznej. Troche sie boje lecz juz wiem - I can do it! James siegnal po jakze "modna" w tym roku opcje wydania dwoch plyt. Marketingowo jst to bardzo cenny chwyt. Albumami rzadzi calkiem gleboka idea, czy moglbym powiedziec konceptualna?. Troche sie nabijalem z infantylnosci The Night Before, ale w tym kontekscie nabiero to innego sensu i ten prawie jesienny album pokazuje ta mocno dojrzala strone zycia. To tego stopnia dojrzala ze troche sie niepokoje. Kazdy prawdziwy muzyk pownien trzymac przynajmniej jedna kompatybilna watrobe w zamrazarce. Druga plyta w tym roku Jamesa budzi niepokoj poniewaz okazuje sie ze przebudzenie nie zawsze musi byc przyjemne. W warstwie tekstowej juz nie jest infantylnie, a muzycznie jest chyba jeszcze lepiej. Co tu kryc. Wow! Gdy pomysle ze w grudniu znajde sie wsrod kilku tysiecy pojebow ktorzy sluchaja Jamesa i obawiam sie, ze to dla nich tez przygotowywane sa takie redycje jak the Chameleons, The Passions, The Bodines (Sic!) A The Charlatans nagrali nawet nowa plyte. Sprzedali dusze diablu, zostali zombi? A moze zgodnie z najnowszym trendem sa juz wampirska kapela? I DONT CARE! Szarlatani to wielka niespodzianka. Prawdziwy dynamit. Na ich koncerty przychodza juz prawdopodobnie dziadkowie z wnukami! Starosc nie musi byc az taka straszna.