19 Mar 2010

Music Echelon















































Jak raczej powszechnie wiadomo, otaczajaca nas rzeczywistosc muzyczna pelna jest gatunkow. Powszechne jest rowniez sieganie do przeszlosci. Czasem, jak to juz wspominalem wczesniej na tym blogu, mozna odniesc wrazenie, ze oryginalna muzyka doszla do kresu. Muzyczni recenzencji popisuja sie, uzywajac okreslen ktorych nigdy nie slyszelismy i badz moze nigdy wiecej nie uslyszymy, a ktore wywoluja dezorientacje lub przesyt juz u uzbrojonych uszu, nie wspominajac juz o zwyczajnych zjadaczach muzyki. Oczywiscie zawsze mozemy podzielic wlos na czworo, a potem to co pozostalo dzielic w nieskonczonosc. Co w mojej ocenie ma aktualnie miejsce. Ale moze pora zadac juz temu kres. Z tad pochodzi idea muzycznego eszelonu. Zapewnie nie jest to nowa idea, a ja w swej ignorancji wywazam otwarte drzwi, ktoz to wie. Chi, chi. Rozwiazuje to problem rozlicznych gatunkow muzycznych i popisywania sie ich znajomoscia. Rozwiazaloby to problem plagiatu w muzyce i oddalo szacunek oryginalnym tworca. Skonczyloby sie pasozytowanie i sprzedawanie starych produktow w nowym opakowaniu. Idea jest oczywiscie prosta. W ten sam sposob dziala oprogramowanie sprawdzajace oryginalnosc prac naukowych. Coz za ulatwienie. Krytycy muzyczni oddychaja z ulga, moga sobie odpuscic zmudne ustalanie o co tu, kurwa, chodzi skupiajac sie na artystycznej stronie. Temat istnienia krytykow muzycznych, moge rozwinoc w innym poscie, nie bedziemy sie tym teraz zajmowac. Wiec tworca dokonawszy aktu i plodzac, podlegalby weryfikacji. Music Echelon, zawierajacy muzyczny dorobek ludzkosci, udzielalby odpowiedzi czy artysta moze nazwac swe dziecie wlasnym nazwiskem, czy tez dowiedziec sie ze to nie on jest ojcem. Problemem Deus Machina, tez nie chcialbym sie tu zajmowac, istnieje spora bibliografia na ten temat. Chi, chi. Coz za ulga. oryginalni tworcy docenieni, koniec z cwaniaczkami ktorzy sprzedaja riddimy w nowym opakowaniu, a krytycy moga zajac sie strona artystyczna, a nie tym calym zmudnym ... popisywaniem sie. Oczywiscie przemawia przeze mnie zawisc i zazdrosc, jak to mozna latwo odczytac z tego tekstu. Ale nie zmienia to faktu ze idea jest sluszna. Moglbym powiedziec, ze czare goryczy przelala Goldheart Assembly - Wolves And Thieves. Zwrocmy uwage jak swietnie dobrany tytul plyty. Nie odmawiam tu tworcom talentu, inteligencji i samokrytycznego spojrzenia na wlasna tworczosc. Jestem daleki od tego. Po prostu chodzi o jakis porzadek oraz moje lenistwo polaczone z ignorancja. Do takich refleksji prowadzi sluchanie plyt ktorych okladki znalazly sie powyzej. Ten wpis moglbym otagowac Czarnym Elvisem, ale programowo nie wprowadzam tagow. Ten przyjemny zestaw to potwierdzenie tylko przepowiedni oranges ball na 2010. No bo coz mozna powiedziec sluchajac Lawrence Arabia obdarzonego glosem mlodego Lennona. Fyfe Dangerfield po prostu rozbraja. Codeine Velvet Club - Last Shadow Puppets w wykonaniu Fratellis'a. Czy takie El Goodo - z Wali! Nie wspomne ponownie o tym perwercie Findlay Brown, a jestem juz po "lekturze" jego pierwszej plyty. Pamietac nalezy ze pop sixties jest czyms unikatowym w histori ludzkosci. Po raz pierwszy ludzkosc, no... ta czesc ludzkosci o ktorej mowi sie cywilizacja zachodnia, mogla zyc w iluzji szczescia, dobrobytu i wolnosci. Okazalo sie to brutalna deluzja, ale rezultatem jest wyjatkowa muzyka. Muzyka dla ludzi ktorzy mysla ze sa szczesliwi. Bez watpienia wplyw miala na to rowniez kultura amfetaminowo psychotropowa wsrod gospodyn domowych. Z drugiej strony artysci mieli sporo wolnych riddimow do zagospodarowania. Nie chce rozwodzic sie o historii odurzania sie ludzkiej cywilizacji. Faktem jednak jest ze acidowy trip w wykonaniu ludzkosci, przyniosl nam muzyke, ktorej z radoscia i z wielka przyjemnoscia czerpia wspolczesni artysci. Wyglada na to, ze wtedy nie bylo enuogh czasu zeby to docenic . Wiec tworcom tamtego czasu z ktorych dorobku tak chetnie obecnie sie korzysta, nalezy sie to zadoscuczynienie jako oryginalnym tworca. Temu ma sluzyc Music Echelon.

No comments:

Post a Comment