6 Feb 2011

Some Of The Millions!

Moja Dziewczyna dzisiaj zapytala.
- Czy oni wszyscy musza grac jak The Cure? Czy ich, kurwa, pojebalo? Pewnie nie uzyla doslownie The Cure, zapewnie powiedziala to po polsku. Musze przyznac, ze nie mozna sie nie zgodzic . Ja wspomnial bym jeszcze o The Smiths, pierwsze skojarzenie, byc moze jeszcze o jakis stu innych. Dla niej, to juz pierdolenie. Tak uzupelniam. Cos od siebie : ) Jakie kryterium wyroznia Some Of The Millions? Obawiam sie, wspomniane kryterium moze byc mocno kontrowersyjne, gdyby zebrac eopinie wszystkich, bedzie roznie. Profesjonalisci nie maja problemu, poniewaz wiedza juz tyle ze po prostu wiedza co jest dobre : ) Ja jestem pylem u ich stop i nie pisze tego z sarkazmem, po prostu stwierdzam fakt. Poza tym, nie mam takich ambicji, nie jest to mozliwe, nie przykladalem sie w mlodosci wystarczajaco. Moim problemem jest nadmiar - poniewaz mialem bardzo szczesliwe dziecinstwo, nastolactwo i dalej tez. Wogole mam farta. Tfu! Tfu! Tfu. Zeby nie zapeszyc.
Gdy patrze jednak z terazniejszego punktu widzenia i rozbieram sobie to przy pomocy mojego bloga na podstawowe elementy, nie zebym mial zal jakis z tego powodu, ale moglem wiecej gdybym w swoim nastolectwie spotkal mentora. Mialem cudownych przyjaciol od ktorych bardzo, bardzo duzo sie nauczylem. niestety zabraklo gostka ktory pokazalby mi na przyklad Beach Boys'ow, albo wspomnial o roku 69 ym. To mogloby byc takie latwe : ) Dlaczego? Poniewaz moja muza w latach osiemdziesiatych calkiem sporo przypominala kapele o ktorych napisze za chwile, czy tez, wspomnianych wczesniej Minks'ow, Pomegranat'ow i The High Dials rowniez :) + jeszcze iles tam wczesniej. Gdy tak przy pomocy tego bloga rozkladam na elementy, mam swiadomosc ze moglem wiecej, przy bardziej szczesliwym zbiegu okolicznosci. Zalu nie mam. Jestem nietoksyczny. Jednak, gdy tak sie zastanawiam nad tym czego slucham i co najbardziej znajduje odzew w mym maind'zie to to, co tak naprawde lubilem od dziecienctwa, tu potwierdzaja sie wszystkie psych teorie. Zycie proste jest i nie chcemy sie wychylac specjalnie. Lubimy to co lubimy. Powroce do tematu ktory podjalem kilka zdan temu. Jestem dj'em to upraszcza w duzym stopniu. Ja po prostu lubie ladne piosenki, ktore moge zagrac innym ludziom i one sprawiaja im radosc, pozwalaja na chwile oderwac sie od rzeczywistsci i zanurzyc ... no, taka djska psychetorapia, po to sa dj'e. Owszem musze sporo sluchac, aby moc aktywnie wplywac na ludzi tak, aby byli szczesliwi, z drugiej strony, gowno mnie to obchodzi, a moze ich gowno obchodzi co i jak, ja musze troche wiedziec na ten temat, nie bede w stanie dokonac syntezy bez minimum podstawowej wiedzy. Wracajac do kryterium. To jest moje kryterium! Ladne piosenki ktore sa w stanie sprawic radosc mnie i innym ludziem, jezeli sensownie to poskladam. Ostatnio.. Ale! Moze to zbyt osobiste niz wyrachowane. Chociaz. Za jakies dwa i pol tygodnia Chacinski wzbogaci moja wiedze na ten temat. Niektore wpisy pisze dosc dlugo. Podkreslil wage strony technicznej. To znacznie ulatwia mi dywagacje. Powoduje je mniej nonsensownymi? Moze tak byc. Oczywiscie chce mi sie odpowiedziec. A co z low fidelity? To nie jest juz muzyka? Faktem jednak jest, ze to co innego sluchac maksymalnie z predkoscia 320 na sekunde. Na swoja obrone dodam jednak ze wydaje sie to niezbedne w przypadku krytyki muzycznej, kryterium wyboru wsrod milionow jest niewatpliwie dla jednostek. Duzo pracy, czasu, wiedzy to wymaga. Jednak gdy gramy dla przyjemnosci, gdy gramy - jak wspomnialem wczesniej- dla ludzi. Nie ma mozliwosci zapewnienia im idealnego odsluchu, owszem im lepsze naglosnienie tym latwiej, ale... nie ma chuja. Oni chca przede wszystkim milo spedzic czas, z refleksja czasami - dlaczego nie. Dwaa dni temu, moj mlody przyjaciel, ktory slucha, klasycznego hard rock'a? Chyba tak. Iron Maiden, Judas... Oni nagrali te plyty prawdopodobnie przed jego urodzeniem :) Jescze niedawno o moim szuflu z przed miesiaca, moze poltora wyrazil sie - modern music i to bylo troche tak jakby mowil o odchodach swego psa niosac plastic bag z zawartosci do miejsca przeznaczenia. Dwa dni temu zafundowalem moim wspolwiezniom 12 godzinny szufel z mojego playera. Co zadziwiajace, moj mlody przyjaciel, fan Ironow, po dziesieciu godzinach, poinformowal mnie, ze on generalnie enjoy muzyka dzisiaj i ze ona taka mila i przyjemna do sluchania i do pracy tez, bo tak napedza. Bardzo mi bylo milo. Przypomnialo mi to chwile mojego poprzedniego triumfu. Chi, chi. Gdy wiozlem staff do pracy firmowym vanem. Spanish Sahara - Foals'ow, ktora odtworzyla sie idealnie, oczywiscie przez zupelny przypadek, idealnie do okolicznosci. Po dotarciu na miejsce wyszli na miekich nogach, chociaz nawet przez chwile nie przekroczylem dopuszczalnej predkosci :) Ale chuj :) wkrotce i tak znowu dostalem bana na driving. Nigdy jeszccze nie napisalem tak dlugiego wstepu, zeby przedstawic cos niewartego przedstawienia. Niewartego przedstawienia poniewaz zapewnie przegraja z krytykami muzycznymi ktorzy musza dekonstruowac miliony i oddzielac ziarna od plew. Zgadzam sie. Trzeba tak. Ja nie musze, z jednej strony, z drugiej - nie potrafilbym. Dobry za to jestem z inteligencji emocjonalnej i jakos staram nadrobic. Zatem poznajmy kolejne odslony w gatunku, ktore Moja Dziewczyna nazywa w trzech slowach ZTP, ktore zdominowalo ostatnio mego playera. Napisalem juz tyle ze nie wiem czy bedzie mnie stac na cos wiecej niz okladki, ale zobaczymy : ) Poza tym ostatnio moj player ma naprawde dobry czas, troche juz inny niz top mop powyzej. Jak wyjebalem Radioheadow to juz jest ekstra. Trwa to juz dlugo, wiec pora przejdzie sie rozstac. bede tesknil.


Lemuria - Pebble



Jenny and Johnny - I'm Having Fun Now


Surfer Blood - Astro Coast


Cloud Nothings - Turning On


Chapel Club – Palace


Yuck - Yuck


Gruff Rhys - Hotel Shampoo

PS
Postanowilem uzupelnic ten wpis do konca. Pojawia sie zatem jeszcze dziela, ktore w ostnim czasie byly stalym elementem mego playera, mego zycia? Stylistycznie nie miesci sie to juz w przedmowie zostalo zawarte, ale stanowilo niewielka odmiane w tym gitarowym yuck'u. Moze to inaczej - yuck innej tresci? Zawsze to jakas odmiana, rzeczac Rabelaisem. Chi, chi.


Pisalem o nich w 2009 [buachachacha]. Napisalem wtedy ze sa irlandczykami i stworzyli U2styl. Czytam teraz ze sa z Londynu. A na Union, rzeczywiscie stworzyli U2styl. Ale to bylo juz dawno, teraz maja nowego menagera, chi, chi, jezeli widzieliscie Going the Distance. Kocham sie w Drew juz od ETi. Troche jestem teraz zazenowany, ale nawet milo sie momentami tego sluchalo, no i... Justin Long zostal ich menagerem. Chih! Generalnie nie ma obciachu, nawet to ladne czasami, i nie slychac U2stylu. Czytam na Wiki, ze powstanie bokserow trwa juz dosc dlugo. Swiadczy to dobrze o tych juz nie tak mlodych gentlemenach




Przepiekne. Moje pierwsze wrazenie to tak jakby Duran Duran polaczyc z Kraftwerk. Potem rzucic Ultravox, moze nawet troche Heaven 17, a na koniec lupnoc 15 minutowym kawalkiem Tangerine Dream. Pokochalem te plyte od pierwszego odsluchu. Nie konsultowalem sie, recenzent Guardiana nie porownywal, przedstawial fakty:
You'll hear a Fleetwood Mac bassline, a fragment of Men At Work's Down Under, or (on the single Take Me Over) a chorus suspiciously reminiscent of Boymeetsgirl's 1988 smash Waiting for a Star to Fall. This approach won't win the Aussie electro pranksters awards for originality, but they do it with enough sleight of hand to stay ahead of the lawyers, and it's a lot of fun. Zonoscope's 80s-style musical travelogue never lingers anywhere too long, whether casting Dan Whitford's ennui-laden croon against New Order synths or Yes's electronic-prog period. They throw the kitchen sink into Sun God, a 15-minute odyssey somewhere between LCD Soundsystem and disco, which could probably liven up any living room into an Aussie beach party.
Moje porownanie :) wydaje mi sie barwniejsze, ale oczywiscie pisze o tym tylko i wylacznie zartem.

No i na koniec takie memento, ktore mi do glowy przyszlo.
-To ze jestem idiota, nie oznacza, ze jestem glupi.

No comments:

Post a Comment